Dymaczewo mocno się zmieniło od czasu napisania tej piosenki. Sklep się zamknął, w jego miejscu pojawił się paczkomat. Lecz przy paczkomacie ludzie uwijają się szybko (miły stworek na wyświetlaczy mirzy im czas). Nie patrzą sobie w oczy i nie nawiązują kontaktu, więc starcy czatują gdzie indziej. Wietnamskie i Ukraińskie Matki Boskie chodzą do innego sklepu i nie poprawiają już toreb na ławce przystanku. Dawno nie widzieliśmy Świętego Krzysztofa. Jego syna przez jezdnię przeprowadzają przypadkowi mieszkańcy.
Jednocześnie Dymaczewo pozostało takie samo. W majowy spacer na ławce pod jednym z krzyży widziałem Matkę Boską Bolesną. Szczelnie opatulona czarnym kapturem z złotymi literami, opierała dłonią swoja pociągłą, zasmuconą, opaloną mimo kwietnia twarz. Wokół niej, w komunijnej albie na hulajnodze podfruwywał blond aniołek, próbując rozgonić jej myśli.
Tekst:
Pielgrzymi w Dymaczewie
Nie widzą że przystanek to ołtarz,
W brudnych szybach złocą się ikony
Tam Chrystus ugina się pod krzyżem
Dziś kupi nie wino a chleby
W sklepie upada po raz trzeci
Tam Starcy oblepiają Zuzannę
Brudnymi ciężkimi spojrzeniami
Dziewczynka potrzebuje się wykąpać
W rogu Matka Boska Uchodźcza
Targa worek więcej ziemniaków
Dla każdego znajdzie się miejsce dziś w gospodzie
Pielgrzym kończy papierosa
Patrzy przez rzeźbione rdza ramy
To tylko wypatrując autobusu
Tam posiwiały Chrystus przemawia
Rozdając rybę i chleb kotom
Tu nikt nie rzuci w nie kamieniem
Przygarbiony Święty Krzysztof
Próbuje przenieść przez nurt drogi
Swe czterdziestoletnie dziecko
Tam 10-letni Chrystus
Wspina się wolno do domu
Gdzie czeka go Bóg Ojciec i Golgota